Witajcie w świąteczny czas.
Ten piękny i wyjątkowy.
Dziś napiszę coś więcej - takie tam moje świąteczne przemyślenia.
Pewnie jak każdy (albo przynajmniej większość) kilka dni temu ubierałam choinkę. Żywą - bo żadna nie ma takiego uroku, jak właśnie ta gubiąca igły, pachnąca lasem i brudząca żywicą. W tym roku jest nie duża, może trochę szeroka, ale niezbyt wysoka. Zresztą zaraz sami zobaczycie. Ale nie o tym przecież chciałam! Wieszając kolejne ozdoby pojawiały się w moich myślach znajomi - bliscy i dalecy - Ci, których znam od lat osobiście, i tacy, których nigdy nie spotkałam. Ale oni są obecni ze mną w te święta - na zielonych gałązkach zawisły ozdoby od nich właśnie - robione w różnych stylach i w różnych stronach Polski (świata?).
I moja choinka nie jest modna. Zupełnie. Jest kolorowa i "pstrokata". Wszystko na niej zostało rozwieszone tak trochę przypadkowo - nie było planu i strategii. Moja choinka przywołuje na myśli LUDZI, a nie jest tylko ikoną mody.
Kiedyś, w epoce rozkwitu blogów, przed świętami listonosz przynosił ciągle coś nowego - od blogowych koleżanek właśnie. Były prezenty wymiankowe (jak ja za nimi tęsknie...) i mnóstwo, mnóstwo kartek - zawsze wieszałam je na szafie na sznurku i przypinałam spinaczami. Czasami sznurków musiało być 2, albo i 3. Jakie to było piękne! Takie serdeczne, ciepłe! Najczęściej kartki robione własnoręcznie, więc jeszcze ten element - że ktoś jednak poświęcił czas, zrobił, wysłał, pomyślał.... Sama niestety też teraz wysyłam ich znacznie mniej niż kiedyś.
A ta otrzymana w tym roku jedna jedyna, cieszy tak ogromnie, że zajęła honorowe miejsce na komodzie.
I dziękuję, że KTOŚ pamięta :)
I wiecie co? Jeśli ktoś przeczytał ten tekst, może pomyśleć, że jestem rozgoryczona? Nie, nie! Absolutnie. Wręcz przeciwnie - ja tylko chciałabym Wam przekazać, że warto podtrzymywać tradycje - nie tylko te pokazywane w świątecznych filmach, gdzie święta są idealne. Przesyłam Wam mnóstwo pozytywnej energii z życzeniami by święta były czasem życzliwości. Takiej prawdziwej.