Strony

środa, 31 sierpnia 2016

Zapomniana czekolada

Witajcie w środowy wieczór :)

Dziękuję bardzo za odwiedziny, staram się składać rewizyty, czasami po kilku dniach, ale się staram ;)

Koniec sierpnia, koniec wakacji... Ci, co byli na urlopach pewnie z nutką nostalgii wspominają ten cudowny czas. Ja też wspominam, całkiem co innego ;) Pewną prawdziwie czekoladową pracę ślubną, o której całkowicie zapomniałam! Dopiero dziś jedna z pracowych koleżanek zapytała, czemu nie umieściłam tej pracy, bo to była kartka dla naszej wspólnej Koleżanki.

Ania brała ślub - więc nic dziwnego, że zapragnęłam wykonać dla Nich pamiątkę tej uroczystości. Chciałam by była taka jak Ania - klasyczna ale i dostojna.Nie mogło więc być inaczej jak mój ulubiony komplet. Powiem szczerze - niewiele jest prac, z których jestem zadowolona, tak wiecie, w pełni. Z tej nieskromnie powiem - jestem ;)





Zgłaszam na wyzwania:
- Diabelski Młyn 13.09


- TDZ 31.08 - Komu we wspólną drogę, temy torebka z kartką ślubną ;))


- Double D Challenges 3.08


niedziela, 28 sierpnia 2016

Delikatność ślubna

Witajcie :))

W ten wakacyjny, ostatni już niestety weekend. Dobrze chociaż, że pogoda jest dla nas łaskawa i daje nam jeszcze chwilę przywilejów :)

Dziękuję bardzo za wszystkie ostatnie odwiedziny, komentarze.

Dzisiaj zapraszam do obejrzenia również kartki ślubnej - w tym roku pobiłam prawdziwy rekord w ich robieniu! Wokół mnie same śluby ;) Tym razem sięgnęłam po jakże przeze mnie lubianą biel :)
I formę - też nietypową, no nic na to nie poradzę, że mam lekki przesyt kwadratów :)





Kartkę posyłam na wyzwania:
- Filigranki 29.08


- Rapakivi 25.09 - inspiracja kolorami, koronkami, i ślicznym gołąbkiem.

 - Card Mania 31.08

środa, 24 sierpnia 2016

Zaglądając w głąb serca

Witajcie środowo :))

Nie będzie długich wstępów, bo czas leci nieubłaganie :)
Dzisiaj zajrzymy w głąb serca :) pięknego, koronkowego, w sumie różowego. O takiego dokładnie :)

I już wiecie :) dokłądnie wiecie jaki będzie temat :)

Bo to było tak: + "Ciociu, ciociu zrobisz mi kartkę na ślub?" rzekła moja niewiele młodsza ode mnie siostrzenica, która ciocią nigdy mnie nie nazywała.
-"No zrobię, zrobię".
- "Ale ciociu, ciociu zrób taką jak na mój ślub tylko taką mega różową"
-"???"

No i ciocia zrobiła ;)

Nie przedłużając - na maksa różowy komplet ślubny :))




 A tutaj pomyślałam sobie że pokażę Wam środeczek, choć bardzo częśto fotografuję środki moich prac to żadko je pokazuję. Oto jeden z nich :)


Kartkę posyłam na wyzwania:
- Card Mania 30.08
- Allsorts chakkenge 25.08
- Sparklesforumchallenges 27/08
- Paper Passion 26.08

sobota, 20 sierpnia 2016

W niebieskościach

Witajcie w mojej bajce :)

Nie, nie dzisiaj nie będzie krasnali ;) Choć w sumie kartka przygotowana dla pewnego małego Krasnalka :) Nie wiedzieć czemu bardzo lubię robić dzieciaczkowe prace, a tak mało mam okazji.
Wprawdzie dziecię narodziło się chwilę temu, ale "ciotka" wybiera się do niego dopiero teraz, taka więc symoliczna pamiątka narodzin....

Ta słodka kaczuszka rozczula i młodszych i starszych urwisów ;)


 I całość - wykonana z obłędnych papierów Altair Art - Sunrise. Uwielbiam :) Przypominają mi niebo :))

Karteczkę posyłam na wyzwania:
Diabelski Młyn - inspiracja kolorem niebieskim, niebem 30.08




środa, 17 sierpnia 2016

Krasnalkowa kartka

Witajcie :))

Dziś na blogu Scrapy Land rusza kolejne wyzwanie. Tym razem z użyciem digi lub innego obrazka. Ja pokusiłam o coś nowego. Dla mnie nowego :)

Widzieliście w życiu krasnala? Mnie się zdarzyło :) Ostatnio w górach widziałam wiele krasnali - ludzików w prześmiesznych foliowych pelerynach, których kaptury sterczały, jak krasnalowe czapki. Widziałam całe morze krasnali, małych, dużych, średnich, w różnych kolorach :) Taka magia tylko w górach :) polecam :)

Zainspirowana tym widokiem, rządna nowych doznań postanowiłam pierwsyz raz w życiu samodzielnie zmierzyć się z malowanie stempla. Tak, tak stempla. Choć słowo stempel jest tu nadużywane ;) Stempelka raczej ;)

Zerknijcie sami





W tym małym Gnomie zakochałam się bez pamieci i nie było przeproś - musiałam go kupić, a dzięki niemu zakochałam się w kolorwaniu ;) Wiem, wiem to pierwsza moja próba, choć de facto przed tym gnomem pokolowałam 8 innych ;) wybrałam najlepszego, choć do perfekcji i tak trochę brakuje. 8 kredek akwarelowych nie pozostawia jednak dużego pola do popisu :) Ale gnom jest cały i zdrowy :) i już cieszy oczy innego Gnoma :) 

Kartkę posyłam na wyzwania:
- Scrapek 4.09 

Gnome one like you - GDT Scrapy Land - Challenge #48

Hello my Friends :))

Today I show you a new card, which I prepared as inspiration for a new challenge at Scrapy Land Blog.
This time you need make card with any Scrapy Land die and image.
It easy :) Don`t worry ;) Join us!





I used:

sobota, 13 sierpnia 2016

Rowerowe zaproszenia

Witajcie sobotnio :))

Dziękuję za wszystkie odwiedziny i komentarze :) Fajnie że jesteście. Staram się nadrobić zaległości na Waszych blogach.

Dziś powrót do ślubnych klimatów.




Posyłam na wyzwanie:
- Przydasie Pasjonaty 23.08 zainspirowała mnie wizja miłości oraz piaskowe kolory.


środa, 10 sierpnia 2016

Sakrament w bieli

Witajcie w środę :)

Dziękuję za wszystkie odwiedziny, komentarze :) Bardzo się cieszę, że zaproszenie przypadło Wam do gustu :) Dziś delikatna zmiana klimatu, choć nadal pozostajemy w temacie sakramentów. Tym razem Bierzmowanie.

Wszędzie panuje moda na kwiaty z foarmiranu, a ja poszłam w papier ;) i to w kalkę ;)




sobota, 6 sierpnia 2016

Uciekający Pan Młody

Witajcie ponownie :))

Jeden post już był dzisiaj, czas na drugi, nieco bardziej kreatywny ;)

Cieszę się mimo wszystko, że kilka Osób przeczytało moje urlopowe przemyślenia. Teraz zapraszam Was do zmiany klimatu - z refleksyjnego na całkowicie humorystyczny ;)

Zaproszenie na Ślub - otóż każdy wie - ważna rzecz. Są różne - klasyczne, stonowane, skromne i na bogato...Mnie od razu przyszła do głowy tekturka od Filigranek - od kiedy je kupiłam ciągle chodziło za mną by je wykorzystać i oto w końcu :)




Kartkę- zaproszenie posyłam na wyzwanie:
_ Filigranki 6.08

....i po urlopie

Witajcie :)

 Dzisiaj będzie całkiem inny post, inny od robótkowych. Wiem, że mój blog nie jest blogiem turystycznym, nie jest też blogiem o życiu szeroko pojętym. Jednak dziś właśnie taki post mi się w głowie zrodził. Wszystkich, którzy liczyli na coś innego - serdecznie przepraszam....

Otóż wróciałm z urlopu - z cudownych wędrówek po przesiąkniętych deszczem Tatrach. I to o nich będzie dzisiejszy post. Tych, którzy zechcą poczytać te moje wspomnienia zapraszam serdecznie.

Góry... góry od zawsze miały dla mnie pewien mistycyzm. Bieszczady, Karkonosze, Beskidy, Góry Świętokrzyskie - kolebka mojego jestestwa, i wreszcie one - Tatry - wznoszące się ponad wszystko, dające ogrom możliwości, szerokie horyzonty i wiele, wiele kilometrów szlaków.


Bywałam w różnych górach - każde mają swój urok i swoją magię, ale za Tatrami tęsknię najbardziej. Ja. Tak ja. Z lękiem wysokości i brakiem wydolności ;)
Te góry uczą pokonywania barier, pokonywania siebie. Tam- w wysokich partiach gór nie ma czasu na roztkliwanie, na zmęczenie, na marudzenie. Góry kształtują charakter, pokazują jak ważny jest każdy krok. Zarówno ten stawiany na mokry od deszczu, śliski od błota głaz, jak i ten stawiany w życiu.
Czasami na szlaku trzeba się zmierzyć z nieprzewidzianymi sytuacjami - np. łańcuchy w miejscu, gdzie nie powinno ich być. To też tak jak w życiu - patrząc z perspektywy - to co początkowo nas przeraża, z czasem okazuje się być "pomocną dłonią", wskazówką, dzięki której możemy iśc dalej.



Czasami warto też idąc ciągle dalej i dalej, często z zadyszką w sercu, warto zrobić STOP. Nie po to wcale by kolejny raz napić się wody, nie po to, by wyrównać oddech, bo serce podchodzi do gardła, ale po to, by spojrzeć za siebie. Idąc ciągle przed siebie, wznosząc się ponad kolejne metry nad ziemię, zdarza się że przegapimy coś istotnego, że coś umknie naszej uwadze. Widok, który zostaje za nami - jedyny, niepowtarzalny... Tak samo w życiu. Czasem trzeba zrobić swoje osobiste STOP. Spojrzeć za siebie, zobaczyć ścieżkę, którą się podąża z perspektywy dzisiaj, dać sobie czas na analizę, ocenić postęp.... tak niewiele. I tak dużo zarazem.


Często po wielu trudach dopiero udaje się osiągnąć szczyt. Zawsze towarzyszy temu zjawisku duma, z siebie, z pokonanych przeszkód, że się nie poddaliśmy, ale w przemoczonych butach, dalej dzielnie kamień po kamieniu zdobywaliśmy nasze maszenia. Tak samo w życiu. Walczyć należy do końca. Czasami dłuuuugo trzeba iść pod górkę, by móc wreszcie odpocząć na szczycie.


Powroty. Powroty bywają różne. Czasami towarzyszy im ekscytacja, pełen zachwyt krajobrazem, widokiem, który dosłownie dech w piersiach zapiera. Czasami zaś poworty w doliny bywają znacznie trudniejsze, niż samo wspinanie się na szczyt. W przemoczonych butach, z widocznością na 30 cm do przodu, w strugach deszczu, odgłosach burzy, po śliskich kamieniach stąpają ludki. Ostrożnie. Teraz nie ma pośpiechu. A przecież się moknie. A tu każdy krok trzeba wybadać, przeanalizować. Trzeba sprawdzić, czy będzie dość stabilny, czy da podpór dla drugiej nogi? To tak jak w życiu. Czasami pośpiech nie jest wskazany - lepiej stąpać ostrożnie, powoli sądujac przyszłość... Czasami lepiej jest zrobić krok w tył, znaleść nowe, skalne połączenie, by odnaleść właściwą drogę. W górach nie ma miejsca na pomyłki. Tam pomyłki zbyt wiele kosztują.  Góry uczą pokory.



Właściwa droga. Mapa, szlak, oznaczenia. Bułka z masłem. Ale każdy z nas ma swoją, idywidulną drogę, choć wszyscy idziemy jednym szlakiem. Drogę wyznaczoną choćby przez długość kroku, drogę wyznaczoną przez sposób wchodzenia. Obserwowałam turystów wchodzących po skałach i każdy z nich - choć wszyscy szliśmy jednym szlakiem innego szukał połączenia, szedł własną drogą. Niewiarygodne, a jednak. To tak jak w życiu.... Idą tłumy. Każdy po swojej życiowej ścieżce.


Perspektywa. Kiedy się tak chodzi do łez (ze strachu ;)) i potu (z wysiłku) człowiek nabiera całkiem nowej perspektywy. Łapie dystans do siebie, do ludzi, do przyrody.... To są właście Góry.



Dolina. I wreszcie całkowity powrót w doliny. Tu nagle - jak na pochodzie pierwszomajowym. Kiedy zaczynałam wędrówki bladym świtem - tj ok 6, najczęsciej jedynymi obserwatorami pierwszych kroków były one ;)



Zadziwiające - w górach, tych wysokich ludzi spotyka się może nie rzadko, ale też nie idzie się gęsiego, a tu, w dolinach? Pochód. Istne morze ludzkich głów, radosny gwar, strzępki rozmów wychwycone w tłumie: "czym się tu zachwycać? powietrzem?", "dobrze, że na końcu jest schronisko, będzie piwo. Inaczej bym nie szedł", "Idziemy 30 minut, a dla mnie minęła wieczność".... A ja w górach odkrywam to, czego nie widzi ten cały barwny korowód...


Po tych wszystkich cudownych wędrówkach, wieczorami, nim mrok całkowicie zapadł, siadałam z igłą w ręku by trochę popracować nad tym, co dawno zapomniane. Wstyd się przyznać ile lat haftowałam ten niewielki obraz! Wstyd. I to prezent w dodatku - na specjalne życzenie Mamy.
Oto i jest - W jego dłoniach Dimensions.
Tutaj wersja "nieobrobiona" - bez prania, prasowania, innych zabiegów upiększających;)
A już wkrótce zapraszam na całkiem nowy, stadardowy wpis blogowy ;)